Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elektronika. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Elektronika. Pokaż wszystkie posty

Tangerine Dream - Franz Kafka - The Castle (2013 Eastgate)

Opisywany album jest wynikiem zamiłowania założyciela niemieckiej grupy do literatury. Edgar Froese (z pomocą Thorstena Quäschninga) przygotował poemat dźwiękowy zainspirowany nieukończoną powieścią Franza Kafki pt. "Zamek" (1926). Już od początku atmosfera jest przepełniona tajemniczością i niesamowitością, co wprowadza słuchacza w niezwykły nastrój. W dalszej części wkraczamy w mroczną przestrzeń, która dość szybko kieruje nas w stronę pulsujących i bardziej żywotnych dźwięków. Na albumie przeważają spokojne kompozycje z delikatną warstwą instrumentalną. Nie zabrakło fragmentów dramatycznych i nostalgicznych. W niektórych miejscach natrafiamy na fragmenty abstrakcyjne, które - co niektórych może dziwić - są przystępne w odbiorze. Większość utworów pozwala odbiorcy na odprężenie się. Elementem wyróżniającym się na albumie są solowe partie gitary elektrycznej. Kompozycje zgromadzone na płycie będą idealnym podkładem do lektury niedokończonego dzieła wybitnego pisarza.

Hior Chronik - Blind Heaven (2019 7K!)

Hior Chronik to projekt greckiego artysty Giorgosa Papadopoulosa. Album wita nas numerem "Imitation of life", który wyróżnia się ambientową głębią i jednostajnym dźwiękiem. W "Beneath" pojawiają się marzycielskie partie wokalne Amber Ortolano na tle sennej elektroniki. Muzyka powolnie sunie od utworu do utworu bez niespodziewanych zwrotów akcji. Na swój sposób jest ona dość minimalistyczna, czego przykładem jest "Blanket" z oszczędnym wykorzystaniem wibrafonu Masayoshi Fujity. Właściwie instrument ten jest ledwie słyszalny. Klimat w utworze "Words are gone" przypomina ścieżkę dźwiękową Krzysztofa Komedy z filmu "Dziecko Rosemary", w czym niewątpliwa zasługa partii fortepianowych Hani Rani. W kompozycji "One eternity at a time" odczuwalna jest wielka przestrzeń wypełniona brzmieniem syntezatorów modularnych Francesca Donadello. W "Through the path" wracamy do ambientowych klimatów znanych z początku płyty. "Smash and grab" jest utworem bardziej ożywczym niż większość kompozycji na krążku. "Intimacy of the unknown" to wyciszający i odprężający kawałek z tulącą do snu i usypiającą trąbką. Materiał wieńczy "Elixir", który działa niczym katharsis oczyszczający ludzki umysł.

Jonty Harrison - Voyages (2016 empreintesDIGITALes)

"Voyages" to album z utworami brytyjskiego twórcy muzyki konkretnej i elektroakustycznej. Na materiał opisywanej płyty składają się dźwięki zarejestrowane w różnych miejscach na świecie. Są wśród nich: trzeszczące drzwi, śpiew ptaków, bijące dzwony, woda uderzająca o brzeg, przejeżdżający samochód, komunikaty wygłaszane na stacji metra, odgłosy zwierząt i natury, padający deszcz, burza, fajerwerki, przelatujący helikopter, harmider ludzki, manifestacja uliczna, czy wezwania muezinów do modlitwy. Wszystkie te rejestracje otaczającej nas rzeczywistości zostały ze sobą sprawnie połączone i wzbogacone elektroakustycznymi efektami. Wspomniane partie elektroniczne nadają tytułowym podróżom niezwykłego kolorytu. Krok po kroku podążamy śladami kompozytora-globtrotera. Ten album to indywidualna historia o podróżowaniu opowiedziana w oryginalny sposób.

Karlheinz Stockhausen - Dienstag aus Licht (1996 Stockhausen-Verlag)

"Dienstag aus Licht" to dwupłytowe wydawnictwo zawierające nagrania skomponowane w latach 1977-1991. Kompozycje te składają się na dzieło operowe, które łączy muzykę współczesną z elektroniczną. Wita nas futurystycznym wstępem z kosmicznymi dźwiękami wygenerowanymi przez syntezatory, trąbki i puzony. Przerażające partie chóralne, w wykonaniu WDR-Choir, wprowadzają niepokój i diabelską atmosferę. Niemiecki kompozytor uchyla nam wrota do piekielnych czeluści. Już na początku zdajemy sobie sprawę, że to nie będzie łatwe i przyjemne doświadczenie. Odbiorca musi być przygotowany na ciężką przeprawę. Będzie mrocznie i dojmująco. Spotkanie z Lucyferem stanie się pojedynkiem dobra ze złem. Sopran Annette Meriweather dodaje dramatyzmu, z kolei tenor Juliana Pike'a i bas Nicholasa Isherwooda wnoszą do opery powagę i dostojeństwo. Bijące dzwony niosą trwogę, flety piccolo - szczyptę chaosu, a klawesyn - pierwiastek szlachetności. Elektroniczna strona dzieła jest surowa i metaliczna, a jej zadanie to podtrzymanie napięcia i niepewności. Ta dwuaktowa opera powinna przypaść do gustu miłośnikom dystopijnego klimatu znanego z filmów science fiction.

Tomas Korber, Konus Quartett - Musik für ein Feld (2014 Cubus Records)

Album zawiera utwory Tomasa Korbera wykonane przez samego kompozytora oraz kwartet złożony z czterech saksofonistów (tenorowego, sopranowego, barytonowego oraz altowego). Taki skład może sugerować muzykę improwizowaną, ale w rzeczywistości mamy do czynienia z eksperymentalną elektroniką. Już na samym początku jest bardzo ambientowo, a elektroniczne efekty przywodzą na myśl morskie fale. Wspomniane fale wzbierają, więc umysł odbiorcy odczuwa ich stopniową intensyfikację. Magnituda dźwiękowa jest coraz większa, co pobudza nasze zmysły. Charakterystyczny jest jednostajny sygnał, wokół którego pojawiają się rozmaite elementy instrumentalne. Koncepcja tej kompozycji opiera się na manipulowaniu dźwiękami i częstotliwościami. Innym znakiem rozpoznawczym są dłuższe fragmenty ciszy niekiedy przerywane zaskakującymi eksperymentami sonicznymi. Zapewne większość słuchaczy będzie zaskoczona sposobami wykorzystania saksofonów. Tutaj brzmią zupełnie inaczej niż na tradycyjnych albumach jazzowych. Właściwie są nierozpoznawalne i to jest chyba największy atut tego materiału. Okazuje się, że zabawy dźwiękami potrafią być niezwykle fascynujące.

Krzysztof Duda, Przemysław Rudź - Four Incarnations (2013 Soliton)

"Four Incarnations" to album koncepcyjny, który - za pomocą elektronicznego instrumentarium - opisuje cykl życia insekta - od zarodka, poprzez larwę, poczwarkę, aż do w pełni ukształtowanego owada. Twórcy tego materiału podkreślają, że można go również traktować jako alegorię ludzkiego życia. Cała ta opowieść rozpoczyna się nieśpiesznie w kompozycji "Embryo / Only a Few Will Survive". Różnorodne warstwy dźwiękowe przenikają się w bardzo spokojnej przestrzeni. Natomiast ożywienie i wzrost dynamiki progresji następuje w "Larva / Born to Consume". W pewnym sensie przechodzimy z biologicznego do kosmicznego wymiaru tej historii. Po witalnej części, ponownie następuje bardziej nastrojowy fragment ("Pupa / Schizophrenic Coma"), który został oparty na brzmieniowym fundamencie Minimooga. W utworze "Imago / Towards the Sunshine" pojawia się gitara Rafała Szydłowskiego, która wprowadza klimat zbliżony do rocka progresywnego. "Inevitability of Evanescence" to suita Krzysztofa Dudy napisana w latach dziewięćdziesiątych i pełni na albumie rolę utworu bonusowego. Choć nawiązuje ona do klasycznej muzyki elektronicznej, to została brzmieniowo unowocześniona przez Przemysława Rudzia. Jest to kompozycja bardzo atmosferyczna - z hipnotycznymi repetycjami w środkowej części i refleksyjnym zakończeniem. Płytę można traktować jako połączenie tradycji reprezentowanej przez Krzysztofa Dudę z nowoczesnością wyrażoną za pomocą syntezatorów Przemysława Rudzia. "Four Incarnations" to przykład udanego mariażu międzypokoleniowego.

Karlheinz Stockhausen - Mikrophonie I / Mikrophonie II / Telemusik (2011 Stockhausen-Verlag)

Na płycie znalazły się dzieła niemieckiego kompozytora skomponowane w latach sześćdziesiątych XX wieku. Część pierwsza i druga "Mikrophonie" powstały odpowiednio w 1964 i 1965 roku. Obie zostały zarejestrowane w kolońskim radiu WDR. Głównym instrumentem pierwszej kompozycji jest tam-tam, wokół którego kompozytor rozstawił mikrofony i potencjometry. Wsparło go również sześciu instrumentalistów. Utwór wyróżnia się - z jednej strony - przestrzennością, zaś z drugiej - chaotycznością. Panuje w nim wszechobecna tajemniczość i przerażające odgłosy. Odbiorca może usłyszeć świst przelatującej strzały, a przynajmniej odnieść takie wrażenie. Niepokój wzbudza zaś echo oraz pojawiające się znienacka i znikające dźwięki. Druga część "Mikrophonie" została oparta na partiach chóralnych oraz brzmieniu organów Hammonda. Jest to więc swoiste połączenie muzyki wokalnej z eksperymentalną elektroniką. Połączenie sopranów z basami daje naprawdę diabelski efekt. Możemy poczuć się jak w piekielnym kotle. Organy wprowadzają ponury klimat, natomiast zniekształcone dźwięki tworzą przerażającą atmosferę wyciągniętą wprost z ośrodka dla obłąkanych. Płytę wieńczy "Telemusik", który został  napisany w 1966 roku, a nagrany w tokijskim radiu Nippon Hoso Kyokai (NHK). Elektroniczna kompozycja została wypełniona sprzężeniami, trzaskami, elektrycznymi "strzałami", licznymi plamami dźwiękowymi oraz świergoczącymi fragmentami. Stockhausen zawarł w niej wiele odniesień do różnych kultur muzycznych, ale najbardziej charakterystycznymi okazały się akcenty azjatyckie, co należy rozumieć jako pewien ukłon wobec kraju, w którym dokonano rejestracji tego utworu.

Konrad Kucz - Planetary (2020 Generator)

W solowej twórczości warszawskiego kompozytora i instrumentalisty znajdziemy przede wszystkim albumy wypełnione muzyką ambientową. Natomiast płyta "Planetary" zawiera utwory w większości skomponowane w stylu klasycznej el-muzyki. Początek materiału przypomina klimatem ścieżkę dźwiękową z filmu "Interstellar" Christophera Nolana. W tym samym czasie odczuwamy niesamowity spokój i podniosły nastrój. Słuchacze z pewnością odnotują zadziwiającą różnorodność barw dźwiękowych, którymi artysta operuje z wielką swobodą. Jednym z elementów charakterystycznych dla jego stylu są repetycje wzbogacone oszczędnymi liniami melodycznymi. Konrad Kucz zabiera nas w fascynującą podróż po układzie planetarnym. Możemy ją również traktować jak muzyczny spacer w przestrzeni kosmicznej podzielony na wiele etapów. Będziemy mieli okazję przelecieć obok Jupitera, Neptuna i Marsa, aby w końcu powrócić na Ziemię, która utuli nas w swoje ramiona niczym kochająca matka. Tak właśnie przeżyłem kojące zakończenie tej międzyplanetarnej wyprawy.

Linki: Generator, CD-DVD-Vinyl.

Przemysław Rudź - Master Of Own Fate (2018 Generator)

Na okładce albumu dostrzeżemy palącego marynarza oraz żaglówkę na wzburzonych falach. Wszystkie te elementy nie są przypadkowe, ponieważ materiał został poświęcony ludziom morza i ich ciężkiej oraz niebezpiecznej pracy. Już pierwsze momenty kompozycji "Afraid Of Dawn" niosą ze sobą niepokój i tajemnicę. Ten swoisty prolog wrzuca nas w wodnistą otchłań, która będzie podróżą w nieznane. "Away From Landlubbers" pobudza odbiorcę dzięki pulsującym syntezatorom analogowym. Utwór charakteryzuje się bogactwem dźwiękowym, co nie może dziwić, ponieważ gościnnie zagrał w nim inny gdański muzyk Krzysztof Duda, który urozmaicił kompozycję o brzmienie Minimooga. "Sharing Thoughts With Waves" rozpoczyna się  organową introdukcją, która wprowadza nastrój podniosłości. Jednak nie trwa to długo, ponieważ po chwili wracamy do elektronicznej czasoprzestrzeni, której spokój pozwala nam na głębszą refleksję. Z kolei "Shipwreck Yard" został skomponowany w rytmie bijącego serca. Jego konstrukcja wyraża niepewność i obawę o przebieg żeglarskiej wyprawy. Album kończy się tytułową czteroczęściową suitą. W "Master Of Own Fate" natkniemy się na żywioł gwałtownych fal i zrozumiemy, czym jest walka z bezwzględną naturą. Na szczęście, po pewnym czasie, zostajemy wrzuceni w głębinę, w której możemy się wyciszyć i pomyśleć o powrocie na upragniony ląd. Marzycielskie zakończenie płyty niewątpliwie zachęci niejedną osobę do powtórzenia tej niebezpiecznej, ale jednocześnie fascynującej morskiej wyprawy.

Linki: Generator, CD-DVD-Vinyl.

Polaris - Desert Run (2018 Generator)

Znany w kręgu miłośników polskiej muzyki elektronicznej Jakub Kmieć postanowił zabrać nas na pustynną przejażdżkę. Przygotujcie się na spiekotę okraszoną licznymi dźwiękami generowanymi przez rozmaite sekwencery. "Fata Morgana" to utwór wykonany w średnim tempie. Zaczyna się powoli i w pewnym momencie przechodzi w powtarzalny motyw kroczący, który staje się jego wyróżnikiem. Użyta w nim imitacja gitary elektrycznej przywołuje na myśl muzykę Edgara Froese. Dopiero tytuł drugiego utworu "Derweze" uświadamia nam, że znajdujemy się na turkmeńskiej pustyni u "wrót piekieł". Jest to enigmatyczna kompozycja z wielodźwiękowym motywem przewodnim. Kiedy wydostaniemy się z pustynnego piekła, docieramy do "Dunes", czyli spokojnego i chyba najbardziej przestrzennego oraz melodyjnego numeru na albumie. Przedostatnia kompozycja "Hasting's Cutoff" posiada progresywną strukturę, a więc rozwija się w sposób organiczny. "Oasis" to relaksacyjny kawałek będący zwieńczeniem pustynnej wędrówki. Podsumowując, najbardziej charakterystycznym elementem "Desert Run" są wszechobecne repetycje wprowadzające słuchaczy w elektroniczną hipnozę.

Linki: Generator, CD-DVD-Vinyl.

Piotr Gepert - Anunnaki (2016 Generator)

Zerkając na okładkę debiutanckiej płyty Piotra Geperta, możemy odnieść wrażenie, że muzyka zawarta na albumie będzie miała coś wspólnego z Bliskim Wschodem. Świadczyłyby o tym widoczne piramidy, piaszczysty teren, wielbłądy, a przede wszystkim tytuł odnoszący się do mezopotamskiej mitologii. Okazuje się jednak, że nic bardziej mylnego. Już początkowy utwór "Inner Transformation" jednoznacznie komunikuje nam elektroniczną stylistykę materiału. Ma on progresywny charakter, pulsującą rytmikę i perkusyjne zwieńczenie. Natomiast fundamentem tytułowej kompozycji są repetycje oraz szybko przemykające elektrony dźwiękowe. Z kolei "El Nino" wyróżnia się dynamiką i enigmatycznością. "Boat to Freedom" to kawałek o "kroczącej" strukturze. Dodatkowo charakteryzuje się niezwykłą atmosferą, głębią i przestrzennością. "Exodus" to kompozycja z wyraźnie ukształtowaną linią melodyczną, która snuje krótką, lecz intrygującą opowieść. Dzięki "Bolimowskiemu Szlakowi" niespodziewanie trafiamy do rozśpiewanego odgłosami ptaków lasu. Utwór ten ma działanie odprężające i oczyszczające. "Voyager" to numer utrzymany w typowo kosmicznym klimacie, w którym dużo się dzieje dzięki "pokręconym" dźwiękom. Słuchając tego utworu, czujemy się jakby ktoś wrzucił nas w międzygalaktyczne przestworza. "Loss Of Gravity" to piękne i melodyjne zakończenie płyty, które działa niczym kosmiczna kołysanka. Tylko szkoda, że taka krótka. Podsumowując wrażenia z odsłuchu całego albumu, myślę, że fani Szkoły Berlińskiej nie powinni być rozczarowani.

Linki: Generator, CD-DVD-Vinyl.

Blindmachine, Drom66, JDan Project & Friends - Sequential Friends (2018 Generator)

Wystarczy spojrzeć na tytuł pierwszego utworu z albumu "Sequential Friends", żeby dowiedzieć się, z czym będziemy mieć do czynienia. "Do You Remember Berlin?" autorstwa Blindmachine, jak i cała zawartość płyty, jest hołdem złożonym twórcom Szkoły Berlińskiej. Początkowa kompozycja pełna jest niepokoju i mroku. Ponadto charakteryzuje się pulsującym rytmem, hipnotyzującymi repetycjami oraz niezwykle urozmaiconymi solówkami syntezatorowymi. Taki wstęp pozwala nam całkowicie zanurzyć się w kosmicznej przestrzeni. Kolejne dwa kawałki są wynikiem współpracy Blindmachine, Drom66 i JDan Project. Pierwszy z nich "3ITI" jest spokojny i wypełniony przenikającymi się różnorodnymi brzmieniami, które tworzą szeroką paletę dźwięków. "3ITI" płynnie przechodzi w "Floating in Space" - kompozycję bardziej dynamiczną i mieniącą się feerią barw foniczych. Tytuł przedostatniego utworu - "Remembering Klaus" - jest łatwym do odszyfrowania nawiązaniem do Klausa Schulze. Został on stworzony przez Blindmachine i JDan Project z gościnnym udziałem Asuntara. Znakiem rozpoznawczym tego kawałka są metaliczne plamy dźwiękowe. Tytuł ostatniej kompozycji "Sorcerers DB.AK" niektórym może kojarzyć się z filmem Williama Friedkina "Cena strachu" ("Sorcerer", 1977), do którego muzykę stworzyła grupa Tangerine Dream. W tym najbardziej ponurym utworze na albumie (napisanym przez Blindmachine i Drom66) ponownie usłyszymy Asuntara oraz wyróżniające się gitarowe solówki w wykonaniu Katoda. Gościnny występ tego ostatniego artysty przywołuje na myśl partie gitarowe stosowane przez nieodżałowanego Edgara Froese. Album "Sequential Friends" udowadnia, że Polak potrafi... nie być gorszy do Niemca.

Linki: Generator, CD-DVD-Vinyl.

Piotr Cieślik - Journey Into The Unknown (2016 Generator)

Na tytułową podróż w nieznane zabiera nas krakowski kompozytor Piotr Cieślik znany w środowisku polskiej el-muzyki jako Pece. Początek tej instrumentalnej wyprawy przypomina świat budzący się ze snu. Możemy wyobrazić sobie rosę pokrywającą roślinność i otaczający nas nieprzyjemny chłód. Tak mogłoby to wyglądać, gdybyśmy nie mieli do czynienia z przestrzenią kosmiczną. Uświadamia nam to progresywna konstrukcja pierwszej kompozycji "Ocean's Loneliness", która z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom Szkoły Berlińskiej. Kolejny (tytułowy) utwór działa pobudzająco. Oprócz delikatnych dźwięków został również wyposażony w przyjemne w odbiorze partie melodyczne. "Power Crystal" to ambientowy utwór, który charakteryzuje się instrumentalnym minimalizmem. Został on wypełniony dźwiękami oczyszczającymi umysł i działającymi uspokajająco. W podobnym klimacie utrzymany jest "Call of the Ancestors" - w pierwszej części oparty na repetycjach, aby pod koniec delikatnie nas poruszyć i płynnie przejść w "Comet's Fate", czyli kawałek będący jednym z najbardziej urozmaiconych i pogodnych na płycie. Przedostatnia kompozycja "Roaming Soul" jest trochę hipnotyczna, ale to tylko pozór, ponieważ pulsujące syntezatory działają bardzo energetycznie. Dopiero jej końcówka wprowadza nas w stan błogiego spokoju i wyciszenia, który będzie nam towarzyszył także w utworze wieńczącym album - "Reminiscence of the Journey". Podsumowując, jest to płyta będąca idealnym remedium na skołatane nerwy.

Linki: Generator, CD-DVD-Vinyl.

Broekhuis, Keller & Schönwälder - Yellow (2017 Manikin Records)

"Yellow" to dwudziesty piąty album zarejestrowany wspólnie przez trzech instrumentalistów - Holendra (Bas Broekhuis) i dwóch Niemców (Detlef Keller, Mario Schönwälder). Już początek płyty wprowadza nas w przestrzenny świat muzyki elektronicznej. Syntezatory potrafią ze sobą współgrać, ale również przenikać i krzyżować się. Paleta barw dźwiękowych jest rozbudowana i pozwala muzykom ilustrować niezwykłą podróż w nieznane rejony świata i przestrzeni kosmicznej. Osobiste doświadczenie i odczucie tych kompozycji może stać się fascynującym przeżyciem. Potrafią one bowiem zahipnotyzować odbiorcę i z łatwością wprowadzić w stan nieważkości. Artyści są również specjalistami w budowaniu atmosfery niepewności i napięcia. Fani Szkoły Berlińskiej zapewne będą wniebowzięci.

Henrik Schwarz & Alma Quartet - CCMYK (2019 Between Buttons)

Album ten jest przykładem ciekawej współpracy między niemieckim producentem i didżejem oraz klasycznym kwartetem. "CCMYK" zawiera muzykę kameralną skomponowaną na instrumenty smyczkowe i elektroniczne. Rozwija się ona stopniowo - wszystko płynie w wolnym tempie i umiarkowanym nastroju. Utwory skonstruowane są w oparciu o schemat rosnącego napięcia oraz - charakterystyczne dla minimalizmu - repetycje. Uczucie senności jest spowodowane właśnie tymi powtarzalnymi partiami, które mają moc wprowadzania nas w trans, a nawet potrafią zahipnotyzować. Dokładnie taki stan wywołują "świdrujące" smyczki, których dźwięk błyskawicznie wkrada się do świadomości odbiorcy. Znajdziemy tu również wyraziste linie melodyczne, jednak stanowią one tylko dodatek do opisanej wcześniej całości. Na albumie panuje poważna atmosfera, dlatego też nie rekomenduje się tej płyty słuchaczom szukającym radosnych i skocznych dźwięków.

Craig Safan - Rough Magic (2015 Perseverance Records)

Craig Safan to amerykański kompozytor, który kojarzony jest przede wszystkim z muzyką filmową. Tym razem artysta postanowił uraczyć nas albumem będącym inspiracją skalnymi malowidłami z epoki paleolitu. Słuchacz zostanie obdarowany hybrydą dźwięków syntezatorowych, tych zarejestrowanych przez kompozytora w europejskich jaskiniach oraz pojedynczych instrumentów klasycznych (skrzypce, trąbka). Amerykanin zabiera nas na muzyczną podróż po epoce kamienia łupanego, a dokładnie po autorskim wyobrażeniu tego okresu. Jedną z cech charakterystycznych materiału jest podkreślenie bliskości dawnych plemion i natury. Innym wyróżnikiem jest niemal transowa ekstaza objawiająca się w pulsujących repetycjach i trudnym do opisania napięciu. Muzyka momentami jest tak realistyczna, że odczuwamy chłód panujący w jaskiniach i słyszymy krople wody uderzające o skały. Uzyskanie takiego realizmu możliwe było nie tylko dzięki lekturze wielu książek tematycznych, ale również dzięki wyprawom Amerykanina do francuskich i hiszpańskich jaskiń. Osobiste doświadczenia spowodowały, że jego wizja dawnej muzyki jest bardzo przekonująca. Oczywiście nigdy nie dowiemy się, jaka muzyka towarzyszyła ludziom tysiące lat temu, ale ten album jest przynajmniej namiastką ówczesnej kultury dźwiękowej.

Gudrun Gut - Moment (2018 Monika Enterprise)

Solowy album artystki znanej z Einstürzende Neubauten oparty został głównie na repetycjach i słowie mówionym. Tak skonstruowany materiał wprawia słuchacza w muzyczną hipnozę. Nie brakuje również eksperymentalnych przerywników, co jest oznaką zabawy dźwiękiem. Panuje tu mroczna i zimna atmosfera. Można pokusić się o stwierdzenie, że od muzyki Niemki bije chłodem. Ponadto charakteryzuje się ona dużą przestrzennością. Na płycie wyróżniają się utwory spokojniejsze i bardziej klimatyczne. Album powinien trafić do tych odbiorców, którzy doceniają muzykę niekonwencjonalną i nieoczywistą - wymagającą pewnego wysiłku intelektualnego. Nie jest to bowiem materiał łatwy, lekki i przyjemny w odbiorze.

Northern Valentine - Fin de siècle (2012 Silber Records)

Northern Valentine to amerykański zespół wykonujący muzykę ambient. Grupa proponuje nam ponury klimat i jednostajność kompozycyjną, a z drugiej strony - odprężającą głębię. Amerykanie posiadają umiejętność wytwarzania przeszywających dźwięków trafiających w wielką otchłań. Promieni słonecznych tu nie uświadczymy, lecz otrzymamy czas do spokojnej refleksji i odpoczynku. Taki rodzaj muzyki jest bowiem doskonałym podkładem do medytacji. Należy mieć świadomość, że nie każdy odnajdzie się w minorowym nastroju panującym w każdym utworze, ale większość powinna docenić ogromną przestrzeń, jaką ta muzyka zostawia słuchaczowi. W trakcie zapoznawania się z materiałem możemy przemyśleć wiele spraw i jednocześnie czerpać z wartości, jaką niesie ze sobą ta oszczędna w środki wyrazu i charakteryzująca się powtarzalnością muzyka. Wystarczy tylko się w niej zanurzyć.

Pyramid Peak - Roots (2017 Manikin Records)

Jest to elektroniczny projekt Axela Stupplicha i Andreasa Morscha, powołany do życia w 1987 roku i czerpiący inspiracje ze Szkoły Berlińskiej. Mimo tych korzeni, Niemcy nadali swojej muzyce nowy wymiar. Duet oferuje nam kosmiczną podróż po wszechświecie pełnym gwiazd, planet i meteorów. Zagłębiając się w ten materiał, możemy niemalże wejść w kombinezon kosmonauty. Muzyka wprawia w stan nieważkości, który pozwala nam poruszać się po powierzchni Księżyca. Ogrom kosmosu potrafi nas przytłoczyć i wprawić w zakłopotanie, lecz - z drugiej strony - również wzbudzić uzasadnioną fascynację. Ta muzyka regeneruje umysł i ciało, co ułatwia funkcjonowanie w owładniętym konsumpcjonizmem i materialistycznymi wartościami współczesnym świecie. Album ten jest owocnym podsumowaniem trzydziestoletniej historii zespołu Pyramid Peak.

Fabio Perletta + Asmus Tietchens - Deflections (2017 aufabwegen)

Album jest wynikiem współpracy włoskiego i niemieckiego artysty.

Tytuł możemy rozumieć jako "załamania światła" lub "odbicia fal". Jest on bezpośrednim odniesieniem do poematu "O naturze rzeczy" rzymskiego filozofa Lukrecjusza oraz "Zeszytów 1957-1972" rumuńskiego intelektualisty Emila Ciorana. Od samego początku słuchacz ląduje w otchłani wszechświata, która okazuje się hermetyczną przestrzenią. Panuje w niej intymna atmosfera pozwalająca na zabawy atonalnością i poznawanie tajników fizyki kwantowej. Dzięki wykorzystaniu możliwości muzyki konkretnej łatwo wychwycimy dźwięki fal akustycznych oraz kapanie wody. Wyczuwamy wędrujące w rozmaitych kierunkach atomy, których przemieszczanie się może wywoływać niepokój i niepewność. Nie wiemy, co nas czeka na końcu tej wędrówki. Czasami odnosimy wrażenie pustki zanurzonej w dźwiękowej jednostajności i momentach graniczących z ciszą. Przy tej muzyce będziemy w stanie zresetować mózg regularnie obciążany zalewem informacyjnym. Kontakt z tą muzyką nie będzie relaksujący, ale pozwoli na uzyskanie dodatkowej przestrzeni pamięciowej. Artyści przygotowali minimalistyczny materiał, który jest bezczelnym żartem z zaśmiecającej nasze umysły nadmiarowości.