Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rock. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rock. Pokaż wszystkie posty

Ruffyunz - Ruffyunz III (2023 Hyperspace Records)

Trzeci studyjny album grupy Ruffyunz został zarejestrowany w następującym składzie: Ed Terry (śpiew), Randy Pratt (gitara basowa), JZ Barrell (gitara) i Carmine Appice (perkusja). Na liście gości znajdziemy wiele znamienitych nazwisk: Pat Travers, Pat Thrall, Bumblefoot, Tony Franklin, Dave Meniketti, Jim McCarty, Vinnie Moore, Derek Sherinian, Tracy G, Billy "Spaceman" Patterson, Mike DiMeo. Panowie proponują nam nowocześnie brzmiący hard rock z klasycznymi dźwiękami organów Hammonda. Warto podkreślić, że nie jest to propozycja dla fanów tradycyjnej muzyki rockowej. Muzycy są doświadczonymi artystami, co nie należy utożsamiać z konserwatyzmem. Grupa idzie z duchem czasu, poszukując nowych brzmień i nieoczywistych rozwiązań instrumentalnych. Partie wokalne są wykonane niezwykle emocjonalnie przez charyzmatycznego frontmana. Rytmy nadawane przez basistę i perkusistę zachęcają odbiorcę do ruchu. Ponure momenty przenikają się z tymi jaśniejszymi. Część utworów została osadzona w świecie muzyki funkowej i blues rockowej. Trzecie wydawnictwo w dyskografii kwartetu przesiąknięte jest duchem amerykańskiego świata.

Mick Abrahams - Revived! (2015 Gonzo Multimedia)

Fani gitarowego rzemiosła Micka Abrahamsa doskonale znają jego dokonania z albumów grupy Jethro Tull. Tym razem będą mieli okazję zapoznać się z solową twórczością artysty, który w studiu nagraniowym został wsparty przez znamienitych gości: Martina Barre'a, Elliotta Randalla, Berniego Marsdena, Billa Wymana, Jima Rodforda i innych. Mick Abrahams, razem z przyjaciółmi, serwują nam "czystego" blues rocka. Takie określenie znajduje uzasadnienie ze względu na krystaliczną produkcję i brak szorstkości znanej z Bluesa Delty. Niektóre utwory przypominają prawdziwe jammowanie, podczas którego muzycy świetnie się bawią. Cieszy to, że na płycie znalazło się miejsce na rock'n'rollowe piosenki - "What About Us?" (oryginalnie wykonana przez The Coasters), "Nadine" Chucka Berry'ego oraz "Bony Moronie" Larry'ego Williamsa. Album wyróżnia się bogactwem instrumentalnym (w tym obowiązkową harmonijką ustną) i wokalnym (wyrażającym się w reprezentacji obu płci). Ponadto kawałki są zróżnicowane pod względem tempa i melodyki. Ta muzyka niesie ze sobą ogromny ładunek pozytywnych emocji, dzięki czemu można się przy niej nieźle pobujać. Wszyscy muzycy biorący udział w rejestracji "Revived!" stworzyli coś na kształt stowarzyszenia żywotnych bluesmanów.

Tycoon - Opportunity Knocks (1983/2009 It's About Music)

"Opportunity Knocks" to trzeci studyjny album amerykańskiej grupy z Nowego Jorku. W trakcie nagrywania jego trzon stanowili śpiewający gitarzysta Norman Mershon i basista Mark Kreider. Główny skład uzupełnili gitarzysta Bobby Messano, klawiszowiec Benji King oraz perkusista Tico Torres. Materiał zaczyna się od dynamicznego, pełnego energii, niezwykle żywotnego i napędzającego do działania "Tell Me Why", który trafi do serca każdego fana muzyki AORowej. Na liście utworów nie mogło oczywiście zabraknąć romantycznej ballady ("Secret Dreams"). Zwolennicy klasycznego rocka z wykorzystaniem brzmienia organów Hammonda również nie będą zawiedzeni, bo w takiej stylistyce Amerykanie nagrali trzy kawałki - "Way of the World", "Guess Life Always Works Out That Way" oraz "Straighten Up". Z kolei "The River" to emocjonalny i melodyjny utwór z bluesową gitarą. Siłą napędową są hard rockowe kompozycje zagrane z prawdziwą zadziornością ("Let It Go", "That Girl"). "Love Comes Easy" i "If I" to utwory charakteryzujące się wpadającą w ucho melodyką. Godny polecenia jest również "Satisfy You" - spokojny i klimatyczny numer zagrany z bluesowym sznytem. Choć "Opportunity Knocks" jest ostatnim albumem zespołu, to można go uznać za najbardziej zróżnicowany oraz potwierdzający wszechstronność i otwartość muzyków na różne odmiany muzyki rockowej.

Freiheit - Fantasy (1988/2019 Cherry Pop)

"Fantasy" to piąty studyjny album niemieckiej grupy Münchener Freiheit, która poza granicami ojczyzny znana jest pod skróconą nazwą Freiheit. Opisywany materiał to dwupłytowe wydanie zawierające album w języku angielskim na pierwszym krążku oraz jego niemieckojęzyczną wersję na drugim. Oprócz utworów znanych z oryginalnych wydań, na płytach znalazły się miksy z 12-calówek, stron B, a także nagrania wydane po raz pierwszy na płycie kompaktowej. Znajdziemy tu 33 utwory utrzymane przeważnie z balladowym klimacie, z których kilka zasługuje na wyróżnienie. Otwierający album "Keeping the Dream Alive" pojawił się na antenach rozgłośni radiowych w Wielkiej Brytanii w grudniu, dlatego kojarzony jest tam jako utwór świąteczny. Kompozycja charakteryzuje się baśniową atmosferą, dzwoneczkami, delikatnym śpiewem oraz partiami orkiestralnymi w wykonaniu London Symphony Orchestra. Następujący po nim "Kissed You In The Rain" przepełniony jest optymizmem i bombastyczną aranżacją. Na dalszej pozycji znajdziemy jeden z największych hitów grupy "Tears Are A Girl's Best Friend". Jest to utwór kompletny pod względem kompozycyjnym i aranżacyjnym, nie wspominają już o wyśmienitym refrenie. Z kolei "So Good" to synth-popowy dynamit z piękną linią melodyczną. "Forever And A Day" możemy zaś traktować jako nieco bardziej żwawą kołysankę. Natomiast "Poor Little Boy" to przebój wpisujący się w konwencję popowego utworu z lat osiemdziesiątych. W grupie kilkunastu utworów bonusowych znajdziemy wersje instrumentalne i rozszerzone, a na dokładkę wielki hit zespołu "Baby It's You". Podsumowując, jest to - nomen omen - fantastyczny album.

Jan Hammer Group - Oh, Yeah? (1976/2018 Floating World)

Wielu fanów muzyki z serialu "Policjanci z Miami" nie zdaje sobie sprawy z istnienia innych albumów z twórczością czeskiego muzyka, które zostały wydane prawie dekadę wcześniej. Reedycja płyty "Oh, Yeah?" jest więc idealną okazją do przypomnienia tych dokonań. Składowymi opisywanego materiału są elektryczne pianino, syntezator Mooga, Polymoog, syntezator Oberheima, skrzypce, wyrazisty bas oraz energetyczne bębnienie. Większość utworów jest niezwykle żywotna. Instrumenty klawiszowe krzyżują się ze skrzypcami i oszalałą perkusją. Czeski artysta wraz z kompanami potrafi uraczyć nas również skocznym funkiem. Ponadto posiada niezwykły talent ubarwiania swojej muzyki szeroką paletą kolorów i odcieni. Jest to taki rodzaj twórczości, która pozwala na zaangażowany odbiór i głębsze przeżywanie, a z drugiej strony zapewnia doskonałą zabawę objawiającą się w rytmicznym podrygiwaniu i poruszaniu głową. Jest to album, który ożywia odbiorcę, potrafi go odprężyć, ale też zachwycić swoją instrumentalną złożonością i wykonawczą wirtuozerią. "Oh, Yeah?" to fusion na najwyższym poziomie!

Elephant9 - Greatest Show On Earth (2018 Rune Grammofon)

Spoglądając na tytuł albumu norweskiej grupy, możemy odnieść mylne wrażenie, że będziemy słuchać materiału koncertowego. Jest to jednak studyjna płyta zawierająca atmosferyczną psychodelię w instrumentalnym anturażu, a do tego zmieszaną z progresją nawiązującą do lat siedemdziesiątych XX wieku, czyli okresu obfitującego w wiele wspaniałych albumów nagranych w tym gatunku. Każdy utwór przepełniony jest duchem dawnych czasów i naprawdę trudno uwierzyć, że został zarejestrowany w XXI wieku. Norwescy artyści przygotowali ucztę dla miłośników brzmienia Hammondów, melotronu, minimooga i innych analogowych instrumentów. Ponadto jest to bardzo żywiołowa muzyka, w której nie brakuje rozwlekłych partii solowych wprowadzających odbiorcę w psychodeliczny trans. Z kolei wolniejsze fragmenty są dość ponure i klimatyczne, co czyni ten album doskonałym podkładem do okultystycznych obrzędów.

Elephant9 with Reine Fiske - Psychedelic Backfire II (2019 Rune Grammofon)

Jeśli jesteście fanami brzmieniowych staroci oraz albumów rejestrowanych na żywo, to opisywane wydawnictwo jest doskonałym przykładem połączenia tych elementów. "Psychedelic Backfire II" to uczta dla miłośników analogowych instrumentów - organów Hammonda, minimooga czy melotronu. Materiał rozwija się niespiesznie zgodnie z zasadą stopniowej progresji. Ważnym elementem muzyki norweskiego zespołu są solowe partie klawiszowe przeplatane fragmentami wykonanymi na gitarze elektrycznej przez specjalnego gościa - Reine Fiske. Album został zarejestrowany w XXI wieku, lecz można odnieść wrażenie, że równie dobrze mógłby powstać w latach siedemdziesiątych XX wieku. Instrumentaliści bezpośrednio nawiązują do ówczesnego brzmienia oraz atmosfery tworzonej w analogowych studiach nagraniowych. Artyści z łatwością łączą progresję z psychodelią, wprowadzając odbiorcę w przyjemną hipnozę. Stare instrumenty w rękach młodego pokolenia odzyskały swój blask i potwierdziły swoją ponadczasową wartość. "Psychedelic Backfire II" można potraktować jako hołd złożony dawnej tradycji, która w kolejnym stuleciu okazała się nadal świeża i niezwykle intrygująca.

Eloy - The Vision, The Sword and The Pyre - Part I (2017 Artist Station Records)

Jest to pierwsza część rockowej opery poświęconej postaci Joanny d'Arc. Album został nagrany w stylu znanym z wcześniejszych albumów niemieckiego zespołu, więc w tym zakresie nikt nie powinien oczekiwać rewolucji. Rockowa opera ma jednak to do siebie, że występuje w niej znacznie większa liczba artystów, niż na płytach nagrywanych przez regularny zespół. Dzięki tej formie artystycznej, Frank Bornemann mógł przygotować dzieło bardziej złożone i rozbudowane. Opowieść rozwija się stopniowo bez niepotrzebnych zrywów. Jest to wskazówka dla odbiorców, że nie tylko muzyka jest ważna, ale również płaszczyzna liryczna ma znaczenie. Ortodoksyjni fani grupy Eloy mogą być rozczarowani dużą ilością kwestii mówionych, które nie zostawiają zbyt wiele miejsca dla tradycyjnych partii wokalnych. Z drugiej strony materiał nie utracił progresywnego charakteru, który jest znakiem rozpoznawczym zespołu. Muzyka nie jest wcale epicka, lecz ukierunkowana w stronę bardziej refleksyjnego przekazu. Można by rzec, że jest to płyta, która trafi do miłośników spokojniejszego oblicza niemieckiej grupy.

Chris Rainbow - White Trails (1979/2018 Lemon)

Jest to reedycja trzeciego solowego albumu brytyjskiego artysty wzbogacona o trzy single. Płyta charakteryzuje się delikatnym śpiewem Chrisa Rainbowa oraz subtelnymi chórkami. Inne typowe cechy tego materiału to wyraziste partie gitary basowej i instrumentów klawiszowych. Na albumie dominują balladowe i marzycielskie klimaty. Są też utwory akustyczne wykonane z partiami wokalnymi unisono. Nutkę romantyzmu wnoszą fragmenty zagrane na saksofonie, a szczyptę żaru brzmienia latynoamerykańskie. Większość piosenek została wykonana w wolnym tempie. Przeważają utwory stonowane, choć znajdziemy również takie, które można określić jako radosne i promieniujące pozytywną energią. Z pewnością można tę muzykę określić mianem harmonijnej i dość melodyjnej. Panuje tu letnia atmosfera - dokładnie taka jak na powyższym obrazie niemieckiego malarza realistycznego Franza von Lenbacha pt. "Pastuszek". Przy tej muzyce można także dobrze się zabawić, bowiem została zaaranżowana w tanecznym rytmie. Po wysłuchaniu tej płyty, powinniście czuć się w pełni wypoczęci.

Mario Percudani - New Day (2010 Tanzan Music)

Mario Percudani to śpiewający gitarzysta pochodzący z Włoch, a opisywany album jest solowym debiutem tego artysty. Przeważają na nim akustyczne dźwięki z emocjonalnym męskim śpiewem, partiami akompaniującego fortepianu oraz bluesującą gitarą. Muzyka jest bardzo oszczędna w sferze instrumentalnej, skupiona na prostocie przekazu, trafiająca w mniejszym stopniu do ludzkiego umysłu, a w zdecydowanie większym do naszych serc. Materiał relaksuje i nieźle buja. Jego lekkość dobrze sprawdziłaby się przy wakacyjnym ognisku. To taki rodzaj sztuki muzycznej nienastawionej na fajerwerki, których jedynym celem mogłoby być wywarcie krótkotrwałego wrażenia na odbiorcy. Tutaj zaś chodzi o głębszą refleksję wymagającą zagłębienia się w warstwie lirycznej. Z pewnością jest to album przeznaczony dla nieleniwym słuchaczy.

Sunchild - Isolation (2012 Caerllysi Music)

Twórcą tego koncept albumu jest ukraiński multiinstrumentalista Antony Kalugin. W warstwie tekstowej zawarł kontynuację historii zapoczątkowanej na poprzednich płytach - "The Gnomon" i "The Wrap". Opowiada ona o wspólnie dorastających chłopcu i dziewczynce, których drogi w końcu się rozchodzą. Poznajemy ich zmagania w dorosłym życiu pokazanym w wyraźnym kontraście do dzieciństwa. Jest to więc życiowy temat, który powinien trafić do większości odbiorców. A co z warstwą muzyczną? Jej głównymi składowymi są intymna atmosfera tworzona przez instrumentarium oraz męsko-żeńskie partie wokalne (czasami wspierane chórkami). Znajdziemy tu również fragmenty melodyjne oraz takie, które podnoszą na duchu. W niektórych momentach jest monumentalnie, zaś w innych - bardziej dynamicznie. Artysta umiejętnie zestawił mrok z jasnością, ukazując w ten sposób różne oblicza ludzkiego życia. Jednocześnie rozwinął swój warsztat instrumentalny i paletę brzmieniową. Szczególnie ten drugi element odróżnia materiał od poprzednich albumów. Nowością w stosunku do wcześniejszych płyt są oszczędne partie solowe wykonane na gitarze elektrycznej oraz większa obecność elektroniki. Całość jednak trzyma się ram gatunkowych i nie powinna zawieść miłośników progresji. Abstrahując od wspomnianych nowinek, jest to nadal "stary dobry" rock progresywny - zagrany z sercem i wielkim zaangażowaniem. Tak właśnie brzmi piękna i szczera muzyka.

Marbin - Aggressive Hippies (2015 Marbin Music)

"Aggressive Hippies" to czwarty studyjny album amerykańskiego zespołu, którego trzonem jest duet - Dani Rabin i Danny Markovitch. Grupa występowała w rozmaitych składach osobowych, ale - jak wspomniano - najważniejszymi członkami są ci dwaj instrumentaliści, co dodatkowo zostało podkreślone w nazwie zespołu. Okładka może niektórych wprowadzać w błąd, ponieważ sugeruje, że mamy do czynienia z muzyką psychodeliczną. W rzeczywistości Marbin pozycjonuje się w okolicach stylu fusion z naciskiem na partie gitary i saksofonu. Znakiem rozpoznawczym zespołu są partie solowe tych dwóch instrumentów. Innym charakterystycznym elementem jest kameralna atmosfera, dzięki której po prostu przyjemniej słucha się tej muzyki. Miłośnicy gitarowej wirtuozerii również znajdą coś dla siebie. Już na pierwszych albumach Marbin pokazał swój potencjał, a ta płyta jest kolejnym dowodem na to, że jego uwalnianie bardzo dobrze im wychodzi.

John Waite - No Brakes / Mask Of Smiles (1984/1985/2008 BGO Records)

Na jednym krążku zmieszczono dwa solowe albumy jednego z najlepszych rockowych wokalistów z Wysp Brytyjskich.

John Waite czasy swojej świetności miał w latach osiemdziesiątych XX wieku, dlatego warto wybrać się w podróż sentymentalną do okresu, kiedy ukazał się drugi i trzeci krążek solowy artysty. Nie ma znaczenia, czy potakujemy w rytm wystrzałowych rockowych kawałków, czy odprężamy się przy wzruszających balladach. John Waite zawsze śpiewa z pełnym zaangażowaniem. Jego wykonania pełne są dogłębnych emocji i wyrażają rozmaite nastroje. Istotną rolę odgrywają instrumenty klawiszowe, których zadaniem jest konstruowanie linii melodycznych, czyniących z utworów bardzo przystępne piosenki. Innym ważnym elementem muzyki są partie elektrycznych i akustycznych gitar, które nadają kawałkom dynamiki i wprowadzają atmosferę zgodną z warstwą tekstową. W połączeniu z bogatą warstwą instrumentalną śpiew Johna Waite'a nabiera jeszcze większej siły, co wzmacnia przekaz zawarty w sferze lirycznej. Oba albumy są bardzo podobne pod względem stylu oraz reprezentują równie wysoki poziom. Dzięki temu wydawnictwu możemy wybrać się w fascynującą podróż do przeszłości.

John Murry - A Short History of Decay (2017 TV Records)

Jest to druga solowa płyta amerykańskiego barda.

Atmosfera na płycie jest melancholijna i nostalgiczna, a także minimalistyczna w sferze instrumentalnej. Oprócz ballad, lista utworów zawiera również te bardziej żywotne oparte na prostych riffach. Gdy zanurzymy się w tym sennym nastroju, to poczujemy dym papierosowy unoszący się w knajpie pełnej podchmielonych bywalców. Muzyka staje się bardziej klimatyczna dzięki wykorzystaniu bogatej palety dźwięków oferowanej przez instrumenty klawiszowe. "A Short History of Decay" nie jest albumem wypełnionym wyrafinowanymi kompozycjami. Znajdziemy tu emocjonalne piosenki, których warstwa liryczna ma zasadnicze znaczenie. Jest to więc propozycja głównie dla tych słuchaczy, którzy skupiają się na tekstach, nie zaś na poziomie technicznym instrumentalistów.

Scenic - The Acid Gospel Experience (2002/2003 Tenor Vossa Records)

Jest to trzeci studyjny album post rockowego kwintetu ze Stanów Zjednoczonych.

Fundament zespołu tworzą doświadczeni muzycy, którzy oferują nam marzycielską atmosferę i intensywne brzmienie. Wyróżnikiem materiału jest ogromna przestrzeń dźwiękowa tworzona głównie przez gitary i instrumenty klawiszowe. Ciekawostką i nowością w twórczości grupy jest wykorzystanie sitaru - instrumentu kojarzonego z Indiami, który w tym przypadku wprowadza słuchacza w trans. Na płycie nie zabrakło ponurych ambientowych wstawek, które prowadzą nasze umysły w mrok i otchłań. Przez większą część odsłuchu  towarzyszy nam uczucie przytłoczenia i senności. Amerykanie przygotowali muzykę, która mieni się wieloma kolorami i odcieniami. Płyta działa niczym katharsis, bowiem po jej wysłuchaniu słuchacz odnosi wrażenie duchowego oczyszczenia. Można więc potraktować ją jako doskonały podkład do uprawiania jogi. Taka muzyka pomaga się wyciszyć i przygotować na wyzwania współczesnego świata.

Captain Beefheart & The Magic Band - Live from Kansas 1974 (2015 Gonzo Multimedia)

Jest to album koncertowy Captaina Beefhearta oraz zespołu, który istniał w latach 1965-1982.

Fundament muzyczny koncertu składa się z klasycznego rocka zmieszanego z psychodelią. Utwory odgrywane są z dystansem i dużym poczuciem humoru. Nie ma tu nawet promila gwiazdorstwa. Don Glen Vliet to charyzmatyczny wokalista, którego barwa głosu była znakiem rozpoznawczym. Artysta ten miał doskonały kontakt z publicznością, a ta odwdzięczała się, wchodząc w częste interakcje. Kolejnymi wyróżniającymi się elementami na płycie są gitara oraz rozrabiający saksofon. Gdy instrumenty zaczynają prowadzić między sobą niekonwencjonalny dialog, słuchacz może wpaść w trans. Większość utworów została zagrana żywo i ze swadą, choć nie mogło zabraknąć rodzynka w postaci bujającej ballady. Materiał ukazuje grupę jako rasowy zespół koncertowy, dla którego występy na scenie są prawdziwym żywiołem.

Jerzy Antczak - Ego, Georgius (2014 Lynx Music)

Jest to debiutancki solowy album gitarzysty znanego z progresywnej grupy Albion.

Album rozpoczyna się niespiesznie i bardzo spokojnie. Balladowo-folkowy nastrój pierwszego utworu stanowi swego rodzaju intro do właściwej części płyty, która ma swój początek w drugiej kompozycji. Już początek pokazuje, kto jest główną postacią tego projektu. Jerzy Antczak, odpowiedzialny za wokale, gitary i instrumenty klawiszowe, uczynił z tych trzech elementów główny fundament solowego materiału. Artysta nie stroni od wplatania ambientowych wstawek między utworami, co czyni muzykę bardziej przestrzenną i różnorodną. Na płycie pojawiają się ezoteryczne żeńskie wokalizy wprowadzające nieco bliskowschodni klimat. Niebanalna tematyka poruszana w tekstach odnosi się do spraw życiowych bez pomijania ciemnej strony ludzkiej egzystencji. Partie wokalne i instrumentalne są wyważone, dzięki czemu słuchacz nie będzie odczuwał przesytu. "Ego, Georgius" jest hybrydą gatunkową i albumem koncepcyjnym, który wymaga kilkukrotnego przesłuchania i refleksji, ale - poważnie potraktowany przez odbiorcę - daje wiele w zamian.

Jeremy - The Solar King (1982/2013 JAM Records)

Taśmy z tym materiałem przeleżały ponad trzydzieści lat, zanim zostały wydane na srebrnym krążku.

Album zawiera jedne z najstarszych utworów zarejestrowanych przez Jeremy'ego Morrisa wraz z bratem Mike'em. Kompozycje powstały w latach 1980-1982. Artysta zawsze cenił sobie niezależność i chrześcijańskie wartości. Do dziś kroczy obraną drogą i nie zbacza z wytoczonego szlaku. Dotyczy to nie tylko ścieżki życiowej, ale i artystycznej. Znakiem rozpoznawczym amerykańskiego muzyka jest tworzenie marzycielsko-psychodelicznego nastroju i łączenie go z przystępnymi instrumentalnymi partiami oraz szczyptą progresji. Gdzieniegdzie przemknie delikatnie power popowy klimat - najbardziej słyszalny w śpiewie Jeremy'ego. Utwory są bardzo urozmaicone i ciekawie zaaranżowane. Przy tej muzyce nie sposób się nudzić. Na albumie znajdziemy niejedną piękną melodię wykonaną na gitarze elektrycznej. Gdybyśmy chcieli scharakteryzować muzykę na tym krążku, to musielibyśmy wyobrazić sobie spowolnionych The Beatles po spożyciu halucynogenów. Niezwykle intrygująca mieszanka.

Hard Stuff - Bulletproof (1972/2011 Angel Air Records)

Jest to debiutancki album brytyjskiego zespołu, w którego składzie znajdziemy muzyków znanych z Atomic Rooster i Quatermass.

"Bulletproof" zawiera żywiołowy hard rock z wystrzałowym śpiewem i dynamicznymi riffami. Wrażenie robią eksplodujące solówki z psychodelicznym sznytem oraz intensywna gra perkusisty. Energetyczne uderzanie w struny zapewnia tej muzyce odpowiednią dawkę mocy. Brytyjskie trio robi więcej zamieszania niż niejeden większy zespół. Jest tu dużo zabawy muzyką i czystego szaleństwa. Precyzja wykonawcza nie jest najważniejsza. Priorytetem jest żywiołowość i próba trafienia odbiorcy prosto między oczy. Oczywiście udana.

Eloy - Reincarnation on Stage (2014 Artist Station Records)

Jest to dwupłytowe wydawnictwo zawierające utwory zarejestrowane podczas koncertów w Niemczech i Szwajcarii.

Niemcy wystąpili w klasycznym składzie, z którym grupa osiągnęła szczyt artystycznych możliwości. Na obu płytach znalazły się utwory aż z jedenastu albumów: "Power and the Passion" (1975), "Dawn" (1976), "Ocean" (1977), "Silent Cries and Mighty Echoes" (1979), "Colours" (1980), "Planets" (1981), "Time to Turn" (1982), "Metromania" (1984), "The Tides Return Forever" (1994), "Ocean II - The Answer" (1998) oraz "Visionary" (2009). Wersje koncertowe są wiernym odzwierciedleniem nagrań studyjnych, czemu nie można się dziwić. Takie są bowiem oczekiwania fanów. Nie ma tu niekończących się monologów - frontman jest zwięzły i konkretny. Materiał na obu krążkach zawiera dość szeroki przekrój twórczości zespołu, dlatego album należy uznać za dobry przyczynek do poznania studyjnych dokonań grupy. Jeśli natomiast ktoś dobrze zna dyskografię Eloy, to ta koncertówka będzie jej wartościowym uzupełnieniem.