Jeśli kogoś interesują historie o niezidentyfikowanych obiektach latających i obcych przybyszach z kosmosu, to opisywana rockowa suita powinna się spodobać. Amerykański artysta w intrygujący sposób połączył muzykę rockową, elektroniczną i psychodeliczną ze swoim charakterystycznym śpiewem. Bardzo ważną rolę w budowaniu atmosfery tego koncept albumu odgrywa gitara, która - niczym pióro - snuje opowieść o ufoludkach przybyłych z nieznanych planet. Utwory zostały wykonane w średnich tempach, co pozwala wczuć się w klimat muzyki i zagłębić w wyśpiewywaną historię. Brytyjczycy mieli swojego Ziggy'ego Stardusta w osobie Davida Bowie'go, zaś Amerykanie posiadają swojego kosmitę - Merrella Fankhausera.
