Amerykański duet złożony z saksofonisty altowego i pianisty postanowił wykonać arie Giacomo Pucciniego w jazzowych aranżacjach.
Na ten interesujący pomysł wpadła żona Erica Olsena, której gra Lou Caimano kojarzyła się ze śpiewem operowej diwy. Dlaczego więc nie połączyć opery z muzyką jazzową?
Instrumentaliści wzięli na warsztat fragmenty ośmiu oper: "Manon Lescaut" (1893), "Cyganeria" (1896), "Tosca" (1900), "Madame Butterfly" (1904), "Dziewczyna ze Złotego Zachodu" (1910), "Jaskółka" (1917), "Gianni Schicchi" (1918) oraz "Turandot" (1926). Wykonania Amerykanów są subtelne, delikatne, odprężające, ale mają również moc usypiania. Puccini jest w nich ledwo słyszalny, ponieważ muzycy stworzyli właściwie nowe utwory na kanwie operowych dokonań włoskiego kompozytora. Jedni będą zadowoleni z takiego rozwiązania, doceniając inwencję duetu, innym się taki koncept może nie spodobać ze względu na brak "wyrazistego punktu odniesienia" w kompozycjach.
Na ten interesujący pomysł wpadła żona Erica Olsena, której gra Lou Caimano kojarzyła się ze śpiewem operowej diwy. Dlaczego więc nie połączyć opery z muzyką jazzową?
Instrumentaliści wzięli na warsztat fragmenty ośmiu oper: "Manon Lescaut" (1893), "Cyganeria" (1896), "Tosca" (1900), "Madame Butterfly" (1904), "Dziewczyna ze Złotego Zachodu" (1910), "Jaskółka" (1917), "Gianni Schicchi" (1918) oraz "Turandot" (1926). Wykonania Amerykanów są subtelne, delikatne, odprężające, ale mają również moc usypiania. Puccini jest w nich ledwo słyszalny, ponieważ muzycy stworzyli właściwie nowe utwory na kanwie operowych dokonań włoskiego kompozytora. Jedni będą zadowoleni z takiego rozwiązania, doceniając inwencję duetu, innym się taki koncept może nie spodobać ze względu na brak "wyrazistego punktu odniesienia" w kompozycjach.